wtorek, 30 marca 2010




Kobieta miało koło czterdziestki, nie była ani ładna, ani brzydka. Cerę miała oliwkową, włosy ciemne upięte w nieduży koczek nad karkiem. Dłonie jej były dość ładne, jednak nijak kontrastowały z resztkami różowego lakieru pokrywającego paznokcie. Od razu dało się zauważyć, że jest tam nowa. Z niepewnością rozglądała się dokoła sprawiając wrażenie zagubionej i zdezorientowanej.
- Pani chyba tu pierwszy dzień? Nigdy Pani tu wcześniej nie widziałam-zagadnęłam.
Oczy ekspedientki zdały się rozbłysnąć. Zaczęła opowiadać o swoich niezrealizowanych planach, marzeniach, o studiach, których nie ukończyła, ale i też o wspaniałych córeczkach, które czekają na nią w domu.
Jak niewiele trzeba ,by otworzyć się na drugiego człowieka - pomyślałam ze zdumieniem. Ludzie są coraz bardziej zamknięci w swoich światach, do tego stopnie, że trudno im wymówić najprostsze słowa jak ,,dzień dobry",,do widzenia",,dziękuję". Brakuje serdeczności, wzajemnego zrozumienia, zwykłej życzliwości. Każdy żyje jakby na innej planecie oddalonej o lata świetlne od jakiejkolwiek oazy człowieczeństwa. Płaci Pani w końcu za te cholerne bułki - wyrwał mnie z rozmyśleń dobiegający zza pleców głos gburowatego mężczyzny.