piątek, 19 lutego 2010

Kilka dni temu skończyłaby sto lat. Pytana co jest najważniejszą wartością w życiu, bez wahania odpowiadała: miłość tolerancja i pokora. Irena Sendlerowa - kobieta anioł. Anioł, na którego skrzydłach mury warszawskiego getta opuściło ponad dwa i pół tysiąca żydowskich dzieci skazanych na zagładę. Stawiając opór nazistowskiemu okupantowi w drewnianych trumienkach wywoziła żydowskie maluchy tłumacząc gestapo, że zmarły na tyfus. Prawdziwą tożsamość ocalonych skrupulatnie notowała i zakopywała w słoikach w ogrodzie. Swoją heroiczną postawę przypłaciła życiem - na szczęście wyrok został wykonany tylko na papierze, bo z rąk oprawcy wykupiła ją Rada Pomocy Żydów ,,Żegota".
Swoim zachowaniem udowodniła, że miłość do drugiego człowieka jest w stanie zburzyć mury i to nie tylko te metaforyczne. Dla wielu autorytet i bohaterka. Sama jednak największymi bohaterkami określała żydowskie matki, które wbrew głosowi serca oddawały swoje dzieci ze świadomością, że widzą je po raz ostatni.
Miała w zwyczaju mawiać ,,Ludzi należy dzielić na dobrych i złych. Rasa, pochodzenie, wykształcenie, majątek nie mają żadnego znaczenia tylko to jakim kto jest człowiekiem".
Odeszła 12.maja.2008. Żegnający ją przyjaciel powiedział: ,,Teraz idąc do Boga, na pewno się zapyta: Boże, gdzie Ty byłeś w tych okropnych czasach? I Bóg jej powie: Byłem w twoim sercu Irenko i wyryję twe imię na wieczność".