środa, 2 grudnia 2009



Ostatnio coraz wyraźniej uderza mnie to jak bardzo jesteśmy zdeprymowani przez społeczeństwo w którym żyjemy, cóż chyba się starzeję. Przeraża mnie to, że mimo, iż sami decydujemy o tym jak chcemy żyć, to wiele decyzji tak naprawdę narzuca nam otoczenie, a my mniej, lub bardziej świadomie poddajemy się procesowi unifikacji. Nie chcąc pozostawać w tyle chcemy lepiej żyć, lepiej mieszkać, więcej zobaczyć, więcej pracujemy, dzięki czemu osiągamy cele i jesteśmy szczęśliwi. Szczęście to trwa przez jakiś czas. Potem bierze górę przyzwyczajenie i to co kiedyś nas uszczęśliwiało staję się czymś normalnym, a my znów zaczynamy mozolny wyścig po szczęście. Rozwój jest jak najbardziej konstruktywny, jednak nieraz rozwijając się bardzo łatwo zapomnieć po co w ogóle zaczęliśmy się rozwijać. Brakuje nam czasu na wyciszenie i nabranie dystansu do świata. Brakuje czasu na kontakt z naturą i zwyczajne nic nierobienie. Mimo wszystkich dóbr, które niesie ze sobą rozwój cywilizacji czasem mam wrażenie, że kiedyś było lepiej. Ludzie mieli więcej czasu, inne rozrywki, czystsze powietrze, jeziora lasy, po prostu czuli że żyją! A teraz? przepych, konsumpcjonizm, wyścig szczurów, zakłamani ludzie, skażone środowisko. Chyba jednak brak słoneczka daję się we znaki i zaczyna mnie dopadać jesienna depresja.